Historia Kadłuba Turawskiego
Bardzo trudno jest opisać historię budowy kościoła w Kadłubie Turawskim - wielu ważnych faktów ludzie już nie pamiętają. Historia kościoła sięga II połowy XIX w. Wiadomo, że w roku 1863 kościół już istniał. Informacje tę potwierdziła nie żyjąca już Katarzyna Panic (znana jako pani "Katha"). Najbogatszy gospodarz we wsi, Simon Panic, kupił murowany spichlerz od właściciela Żyda z myślą, żeby przekształcić go na kaplicę. Jak głosi legenda, spichlerz ten miał być, a może i był użytkowany wcześniej jako karczma. Nie można niestety już dzisiaj stwierdzić, kiedy dokładnie dokonano transakcji kupna spichlerza i kiedy zaczęły odbywać się pierwsze nabożeństwa.
Pan Simon Panic wraz z małżonką udał się ok. 1870 r. do Berlina i zakupił specjalnie sprowadzony aż z Włoch obraz przedstawiający Matkę Boską Różańcową. Obraz ten obecnie znajduje się w zakrystii w Kadłubie Turawskim. Jak przypominają sobie starsi mieszkańcy, pierwszy pogrzeb odbył się w kaplicy w Kadłubie Turawskim w 1918 r. W roku następnym, 17 czerwca 1919 r., ksiądz Michael Sauer udzielił pierwszego ślubu małżeństwu Grysczyków. Gdy ksiądz przyjeżdżał odprawiać mszę, to w szaty liturgiczne ubierał się u rodziny Paniców, bo nie istniała jeszcze wtedy zakrystia. W 1931 r. proboszczem w parafii Ligota Turawska został ksiądz Josef Christen.
Nowy proboszcz, miejscowy nauczyciel Pietrzyk i sołtys Syga załatwiają zgodę biskupa na odprawianie odpustu w kościele w Kadłubie Turawskim. Pierwszy odpust został odprawiony w 1932 r. Wcześniej odprawiano kiermasze, zawsze w I niedzielę listopada. W czasie II wojny światowej kościół na szczęście nie został zniszczony i mógł dalej służyć ludności. W czerwcu 1966 r. ksiądz J.Christen obchodził Złoty Jubileusz kapłański. Dekretem z dnia 12 października 1966 r. nowym proboszczem został ksiądz Jerzy Obst. Nowy duszpasterz nie był zadowolony ze sposobu uczestnictwa mieszkańców we mszy świętej, bo większość ludzi stała na szosie, poza kościołem. Nic dziwnego, bo kaplica była zbyt mała. Rozmiary tej budowli prostokątnej liczyły zaledwie 6x14m. Ksiądz J. Obst od pierwszych dni swojego pobytu w parafii namawiał wiernych, żeby rozpocząć rozbudowę kaplicy. Zachowała się do dziś kopia listu do Wydziału do Spraw Wyznań Prezydium Wojewódzkiej Rady Narodowej z dnia 22.03.1967 r., w którym prosi się o wyrażenie zgody na rozbudowę kościoła o 3-4 m. Poinformowano również, że materiały budowlane zostały już zgromadzone. Niestety, odpowiedzi na to pismo nie ma do chwili obecnej. Po popołudniowym niedzielnym nabożeństwie majowym 1967 r. spotkała się grupa mężczyzn i postanowiła nielegalnie, bez zezwolenia dobudować część kościoła. W majowy poranek kopano rowy pod fundamenty o wymiarach 5m x 6m. Budowa przebiegała bardzo sprawnie. Ludzie zaczęli znosić własne materiały budowlane.
Budowano w cieniu i osłonie dwóch rozłożystych drzew, które stały przy narożnikach nowej budowli. Budowę bardzo sprawnie w ciągu pięciu dni zakończono. Nie było żadnej reakcji władz państwowych. Mieszkańcy odetchnęli z ulgą. Chociaż świątynię rozbudowano, dalej była za mała i nie mieściła w swoich murach wszystkich wiernych. Mieszkańcy za namową proboszcza postanowili jeszcze raz przeprowadzić rozbudowę kościoła. Teraz już zbierano fundusze na zakup materiałów. W tych trudnych czasach występowały kłopoty z materiałami budowlanymi. Ludzie składali wnioski na materiały budowlane na potrzeby remontu swoich gospodarstw. Po otrzymaniu zezwolenia na zakup materiałów przeznaczano je na rozbudowę kaplicy. Ogrody ludzi mieszkających wokół kościoła zapełniły się cegłą. Wdowa, pani Gertruda Koc, ofiarowała działkę pod rozbudowę kaplicy. Działka ta bezpośrednio graniczyła ze starym kościołem. Jak przypominają sobie mieszkańcy, we wrześniu 1967 r., w poniedziałek, rozpoczęto rozbudowę świątyni. Tym razem chodziło o powierzchnię 80 m2 (8m x l0m). Do tego doszło jeszcze pomieszczenie na zakrystię, która miała równocześnie służyć katechezie. Wszyscy mieszkańcy zmobilizowali się i w krótkim czasie stanęły mury. Inna ekipa ludzi w tym czasie wykonała konstrukcję dachu. W drugim tygodniu rozbudowy, kiedy zjawiły się władze budowlane PWRN w Opolu, zastały budowę niemal gotową w stanie surowym. Także obie części kaplicy stanowiły już jedną całość, gdyż dokonano wyłomu w ścianie starego muru. Urzędnicy budowlani wraz z milicją zaplombowali drzwi kościółka. Chciałbym podkreślić zaangażowanie całej wsi, która brała udział w rozbudowie kościoła. Pracę rozpoczynano bardzo wcześnie rano i starano się wykonać jak najwięcej robót w ciągu dnia. Wszyscy liczyli się z ewentualnym zatrzymaniem budowy. Kobiety i dzieci czyściły dachówkę, pomagały przy łatwiejszych pracach, zaś mężczyźni wykonywali prace murarskie i ciesielskie. Widząc zaangażowanie mieszkańców w rozbudowę, władze PWRN koniecznie chciały się dowiedzieć, kto tak sprawnie pokierował rozbudową. Za wszelką cenę chciano ustalić "winnych". Czterdziestu pięciu mężczyzn było przesłuchiwanych na posterunku milicji w Turawie. Przesłuchiwanych straszono, chciano za wszelką cenę zdobyć obciążające zeznania. Chciano się dowiedzieć, kto rozpoczął budowę, był jej kierownikiem i skąd wzięto materiały budowlane. Nikt z przesłuchiwanych się nie załamał, mimo iż próbowano ich namówić do współpracy z ORMO. Chciano udowodnić, że budowa była prowadzona źle.
Okazało się jednak, że fundamenty i ściany były wykonane solidnie. Chciałbym w tym miejscu wspomnieć o dzielnicowym, który wiedział o rozbudowie kościoła, a faktu tego nie zgłosił swoim przełożonym. Również miejscowe władze Gromadzkiej Rady Narodowej nie zgłosiły faktu budowy kościoła i miały z tego powodu bardzo poważne kłopoty. Chciałbym podkreślić zaangażowanie ks. proboszcza J. Obsta, który chciał, aby postępowanie karne zakończyło się pomyślnie dla mieszkańców. Muszę jednak przemilczeć wiele faktów i wiele informacji pozostanie dla innych tajemnicą. Z tych czterdziestu pięciu mężczyzn, których zmuszono do złożenia zeznań, piętnastu otrzymało wezwanie do Kolegium Orzekającego w Opolu. Tam także stawiano pytania. Były pouczenia o praworządności Państwa Ludowego i wszystko odbyło się tak "pro forma". Wyrok ustalony został już wiele wcześniej. "Na mocy ustawy... artykułu... pozycji... punkt... sprawa uległa przedawnieniu i zostaje umorzona"- koniec. Radość wszystkich była wielka. Chyba jeszcze nigdy tak wesoły autobus nie jechał do Kadłuba. Późną jesienią 1968 r. ksiądz proboszcz J. Obst wystąpił do PRN w Opolu z pismem o zezwolenie na zabezpieczenie terenu budowy w celu uniknięcia ewentualnych nieszczęśliwych następstw na skutek luzem położonych materiałów budowlanych. Sprawę załatwiono pozytywnie. Słowo "zabezpieczenie" było równoznaczne ze słowem "wykończenie". Podjęto także budowę wieży, która też znalazła się w "inwentaryzacji obiektu". Budowa posuwała się teraz już bardzo sprawnie. Poświęcenia kościoła dokonał 12 października 1969 r. ks. biskup Wycisk.
W okresie późniejszym wykonano nowe ławki i wymurowano płot wokół kościoła. Ponieważ odgłos dzwonów nie był słyszalny w całej wsi w powodu niskiej wieży i małych rozmiarów dzwonów, w 1986 r. podwyższono wieżę o 4 m i przy okazji zmieniono pokrycie na miedziane. W Hucie Małapanew zamówiono nowe dzwony, które wkrótce zostały wykonane. Poświęcenia dzwonów dokonał ks. biskup Bagiński..
Innym staraniem ks. J. Obsta i ks. J. Waloszka było, aby kościół posiadał nowe lepsze organy. Organy zostały zakupione w Niemczech, a ich zamontowania w kościele dokonała firma z Olesna. Poświęcenie organów odbyło się 3 czerwca 1989 r.
Historia kościoła w Kadłubie Turawskim opowiedziana przez ks. proboszcza Georga Obsta
Galeria zdjęć kościoła w Kadłubie Tur.